KRĘGI MODLITWY I POSTU - WIELKI POST 2014

CNOTA POKUTY

Panie, obym ukrzyżował ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami (Ga 5, 24)

Kościół „nalega przede wszystkim, aby praktykowano cnotę pokuty przez wytrwałą wierność obowiązkom własnego stanu, przez przyjmowanie trudności wynikających z własnej pracy oraz ze współżycia z ludźmi, przez cierpliwe poddanie się utrapieniom życia ziemskiego oraz dotkliwej niepewnością jaka je ogarnia" (Paweł VI), To jest najbardziej doniosła i uświęcająca pokuta, nie zależy bowiem od wyboru osobistego, lecz od woli Boga, który dla każdego stworzenia przeznacza i wybiera to, co bardziej odpowiada, aby wynagrodzić grzech i osiągnąć świętość. W życiu każdego człowieka jest zawsze pewna miara cierpienia, wystarczającego, aby stał się świętym, byle tylko przyjął ją sercem pokornym i uległym.

Lecz ponadto Kościół „zachęca wszystkich chrześcijan bez różnicy, aby odpowiedzieli na przykazanie Boże pokuty jakimś aktem dobrowolnym, oprócz wyrzeczeń, jakich wymaga trud codziennego życia" (tamże 11). Te dobrowolne akty wykazują dobrą wolę wiernego, szczere pragnienie nawrócenia, świadomość obowiązku wynagrodzenia przez wielkoduszną i czynną miłość za zniewagi wyrządzone Bogu, za opór stawiany Jego nieskończonej miłości. Jeśli następnie do tego wszystkiego dołączy się gorętsza miłość ku Bogu oraz bliźniemu, skłaniająca chrześcijanina do czynienia pokuty również za grzechy drugich, to staje się on podobny do Chrystusa, który wziął na siebie i pokarał w swoim niewinnym ciele grzechy całej ludzkości. Naśladując w ten sposób Mistrza, chrześcijanin nie będzie żył już dla siebie samego, lecz dla Tego, który go umiłował i wydał samego siebie za niego. Będzie żył również dla braci, „uzupełniając w swoim ciele to, czego nie dostaje cierpieniom Chrystusowym... za Ciało Jego, którym jest Kościół" (Paweł VI). W ten sposób pokuta, rozpoczęta pokornym aktem skruchy i wynagrodzenia za własne grzechy, zakończy się aktem gorącej miłości, upodabniającym wierzącego do ukrzyżowanego Chrystusa i jednoczącym go ściśle z Nim w cierpieniu dobrowolnie podjętym dla zbawienia braci.

Pokuta staje się w ten sposób wspaniałym dziełem apostolskim, posiadającym niezastąpioną wartość, ponieważ niektórych zwycięstw nie można odnieść nie płacąc własną osobą. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, a jeżeli obumrze, przynosi plon obfity" (J 12, 24).

  • Panie, gdybyś był żądał ofiary, niewątpliwie złożyłbym ją. Lecz Ty nie pragniesz ofiar. Więc czyż nic nie złożę Ci w ofierze? Czy dojdę tak do Ciebie? A w jaki sposób przebłagam Cię? Składając ofiarę; niewątpliwie posiadam w sobie to, co mogę Ci ofiarować. Nie będę przygotowywał darów poza sobą... nie będę szukał poza sobą zwierzęcia na całopalenie: posiadam w sobie żertwę na ofiarowanie. O Boże, ofiarą dla Ciebie jest duch skruszony, Ty nie pogardzisz sercem skruszonym i upokorzonym... wiem, że jesteś Najwyższy; jeśli ja będę się wynosił, Ty się oddalisz; jeśli się upokorzę, Ty zbliżysz się do mnie. Kiedy składano na ołtarzu całe zwierzę, aby je ogień strawił, nazywało się to całopaleniem. Niech mnie strawi całego Twój boski ogień, i opanuj mnie całkowicie... niech boski ogień Twojej mądrości o Panie, ogarnie nie rylko moją duszę, lecz także moje ciało, aby zasłużyło na nieśmiertelność (św. Augustyn).
  • Panie mój i Boże mój, jak bardzo potrzebuję Ciebie, ja, tak nędzny, abym rozmiłował się w pokucie i poznał to wszystko, co nierozerwalnie łączy się z miłością ku Tobie! 
    Niech mi wystarczy wiedzieć, że pełniłeś pokutę przez całe życie w ukryciu i publicznie, że pościłeś w czasie świętego postu i umarłeś na krzyżu! Niechaj wystarczy mi Twój przykład, abym praktykował pokutę ze wszystkich sił, bez żadnej innej pobudki, jak tylko z czystej miłości i prostej potrzeby naśladowania Cię, upodobnienia się do Ciebie oraz uczestniczenia w Twoim życiu, a głównie w Twoich cierpieniach! A jeżeli kocham Cię tak mało, że Twój przykład nie wystarcza mi, czy nie mam wskazań Twoich? „Czyńcie pokutę... kiedy oblubieńca nie będzie już więcej, będą pościć". 
    Spraw, o Boże mój, abym Ci składał w duchu ofiary, na cześć Twoją, wszystkie moje myśli, słowa i uczynki w ciągu dnia, moje poruszenia, mój byt, i błagam Cię, aby wszystko było przed Tobą miłą i wonną ofiarą; wówczas stanę się nieustanną żertwą a moja ofiara trwać będzie w każdej chwili, przez cały dzień (zob. Ch. de Foucauld).

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, karmelita bosy 
Żyć Bogiem, t. II, str. 151

M O D L I T W A

(…) podczas modlitwy, przede wszystkim, trzeba się postawić w obecności Boga. Jeśli tego nie wykonam, to chociaż myślę, że rozmawiam z Bogiem, tak naprawdę cały czas rozmawiam sam ze sobą. Taka modlitwa nie jest spotkaniem. Jest serią roztargnień. Wszystkie roztargnienia ostatecznie sprowadzają się do tego, że człowiek zajmuje się sobą, koncentruje się na własnej świadomości. Ksiądz Blachnicki pisał tak: „Modlitwa musi być przekroczeniem więzienia". Jest to niesamowicie mocne stwierdzenie. Oznacza, że człowiek jest więzieniem dla siebie samego. Wciąż obraca się wokół swoich uczuć, wokół swoich myśli, swoich problemów, swoich pomysłów. Taka „modlitwa" może być jednym wielkim udręczeniem, męczeniem się ze sobą samym, nie dochodzi w niej do spotkania. Modlitwa musi być przekroczeniem więzienia. Od napotykanych trudności, roztargnień mogę się uwalniać jedynie poprzez uwalnianie się od siebie. (…)

Spotkałem w swoim życiu pewnego księdza - był dla mnie najważniejszym księdzem, jakiego w życiu spotkałem. Miał na imię Alan, był proboszczem parafii w Londynie. On to kiedyś najprościej wytłumaczył mi , co to jest modlitwa. Od tamtej pory, kiedy tylko myślę o modlitwie, pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to jego słowa: „Zacząłeś się modlić dopiero wtedy, kiedy nauczyłeś się „tracić " czas dla Boga". (…)

I to właśnie jest prostym wytłumaczeniem, o co chodzi w modlitwie. Dopóki się nie nauczysz tracić czasu dla Boga, nie zaczniesz się modlić. W Piśmie Świętym mówi o tym ta Ewangelia, kiedy Jezus na tydzień przed śmiercią zostaje namaszczony - przychodzi kobieta i wylewa Mu na nogi olejek, który jest wart trzysta denarów. I wtedy pierwszy reaguje Judasz. Pyta, dlaczego tego olejku wartego aż trzysta denarów nie sprzedano i nie rozdano pieniędzy ubogim. Co za strata! (Denar w czasach Jezusa wart był jedną dniówkę, a więc olejek miał wartość aż trzystu dni roboczych, niemal cały roczny zarobek). Tradycja benedyktyńska w Kościele mówi, że olejek ten jest znakiem modlitwy. Nie mieć poczucia straty! Bo człowiek jednak stale ma poczucie straty, straty czasu, kiedy myśli o modlitwie. Proszę pomyśleć: jutro pół dnia na modlitwie! Pomyślcie, co by w tym czasie można było zrobić, na przykład napisać dwa paragrafy pracy magisterskiej! A w ciągu trzech dni rekolekcji - Boże, do egzaminu można by się przygotować, zaległego zwłaszcza! Tak, człowiek myśląc o modlitwie, myśli o straconym czasie. I tak jest niestety zawsze. Idzie kobieta do kościoła na Eucharystię, ksiądz się rozgadał, zajęło to półtorej godziny, a w tym czasie ona mogła przecież posprzątać, pozamiatać, ugotować. Jeśli nie potrafisz stracić czasu dla Boga, to jeszcze się nie zacząłeś modlić.

P O S T

Czym jest post w świecie, który tworzymy? W świecie, który najłatwiej jest opisać słowem „konsumpcja"? Nam się ciągle powtarza, że życie to jest zaspokajanie potrzeb. „Potrzeba" to dzisiaj najważniejsze słowo opisujące człowieka. (…)

Czym jest post w takim świecie? A czym jest post w naszym Kościele? Gdzie są „prawdziwe posty"? Moja babcia, pewnie wasze też, kiedy zaczynał się post, wygotowywała garnki. Żeby nie było w nich ani grama tłuszczu. Kto ma dzisiaj babcię, która wygotowuje garnki? Gdzie są te posty? Na Mazowszu w XVII wieku pewien nuncjusz papieski chciał w Wielkim Poście zjeść jajko i go szlachta o mały włos na szablach nie rozniosła. To był post. Poczytajcie sobie Pamiętniki Paska. Ostatni rozdział to jeden z piękniejszych rozdziałów w literaturze polskiej w ogóle. Nosi tytuł Choróbka z przepicia. Pasek stwierdza w nim, że normalnie i na ogół sam nie pije, ale w towarzystwie i z kolegami - to czemu nie. Kiedyś upił się tak, że tydzień leżał nieprzytomny. Ale po tygodniu się zbudził, mówiąc, że miał widzenie świętego Antoniego, który go przywiódł do zdrowia. Kiedy żona zobaczyła, że Pasek odzyskuje świadomość, zaczęła naradzać się z plebanem, który się tam zjawił, czyby choremu nie ugotować zupy na maśle. Ale jak to na maśle, skoro jest wigilia święta maryjnego? Na maśle nie można, bo przed świętem jest post. Pasek usłyszał, że tam radzą o tej zupie na maśle, i mówi: Jak wigilia, to nie będę jadł na maśle. Tydzień leżał pijany i nieprzytomny i to nie był problem! Gdzie te posty? Nie ma, to prawda. Teraz wszystko działa na zasadzie wahadła, ponieważ tamto jest uważane za rygoryzm i legalizm, śmieszny i nienormalny - a my kwestionujemy sens postu w ogóle.

Mam wujka, który poszedł dzień później do Pierwszej Komunii Świętej. Dlaczego? Dlatego, że w tym dniu, w którym miał iść razem ze swoimi kolegami i koleżankami, rano nieopatrznie napił się wody. A przecież post obowiązywał od północy. Kiedy jego mama poszła do proboszcza zapytać, co teraz, no bo ten smyk, nieupilnowany, napił się rano wody, proboszcz odpowiedział, że nie będzie Komunii. Dzieciak połknął trochę wody - nie ma Komunii. Ktoś powie: bezduszność. My tak właśnie mówimy: to, co zewnętrzne - to jest prawo, przepis, legalizm, formalizm. A my teraz stworzymy Kościół „duchowy". Gdzie tu miejsce na takie posty? Uważajmy! Gdyby ktoś chciał twierdzić, że Kościół posoborowy nie rozumie postu i nie poważa postu, to powinien się zastanowić nad tym, że pierwszym dokumentem, jaki Paweł VI napisał po soborze, była konstytucjaPaenitemini o pokucie i poście.

Kiedyś byłem na parafii w Londynie. Pracował tam ze mną młody fantastyczny ksiądz z Afryki. Panował tam zwyczaj, że każdy gotował sobie sam z tego, co było w lodówce. W któryś piątek pomyślałem, że ugotuję sobie makaron z jajecznicą i będzie. Patrzę, a tamten z lodóweczki wyjmuje kiełbaskę, szyneczkę, boczuś i robi sobie posiłek. Oczy mi się rozszerzają i mówię mu: „Co ty, człowiecze, robisz? Dzisiaj jest piątek". A on: „Odkąd Pan Jezus zmartwychwstał, codziennie jest Wielkanoc". Przedstawiciel Kościoła „posoborowego".

Benedykt XVI w orędziu na Wielki Post mówi, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Gdzie mamy problem. My może nie mamy problemu z tym, czy pościć, ponieważ w dzisiejszym świecie, wśród rozmaitych potrzeb, jakie mamy, jest także potrzeba, żeby nie jeść w ogóle. Papież mówi, że problemem naszego świata jest to, że zgubiliśmy d u c h o w e z n a c z e n i e postu. Duchowe znaczenie postu. I tu słowo „znaczenie" jest pewnym kluczem. Dlaczego? Dlatego, że post sam w sobie nie ma żadnej wartości. Święty Grzegorz Wielki mówił tak: „Uświęcajcie post". Post sam w sobie nie jest święty, musisz go uświęcić. Także Wielki Post, który nie jest święty sam w sobie. Jest uświęcany, czyli ma znaczenie poza sobą. Gdzie ma to znaczenie? W Wielkanocy. Jeśli Wigilia Paschalna cię zaskoczy, to znaczy, że post był do niczego. Natomiast jeśli czterdzieści kolejnych dni poprowadzi cię do Wigilii Paschalnej, to znaczy, że był to święty czas w twoim życiu.

Chyba najprostszym nauczaniem starożytnego Kościoła było: uświęcić post przez jałmużnę. Zaoszczędziłeś na jedzeniu, daj sąsiadowi. Jeśli nie dasz, tylko zjesz ze smakiem dwa dni później, jeśli teraz nie jesz, ale potem zjesz trzy razy tyle - nie nazywaj tego postem. Post jest wtedy, kiedy nie zjadłeś i dałeś sąsiadowi, żeby on zjadł. Wtedy jest post, bo uświęcasz post przez jałmużnę. Jeśli się nie dzielisz jedzeniem, które zaoszczędziłeś, to masz dietę, ale nie pościsz. Post ma sens poza sobą. Można zaryzykować całe rekolekcje na temat postu. Dlaczego? Dlatego, że to, czy pościmy i jak pościmy, pokaże nam mnóstwo sensów poza tą praktyką. Poprzez to, że popatrzymy na post, możemy zdiagnozować siebie w sposób o wiele poważniejszy - wcale nie będziemy się pytać tylko o to, czy jemy czy nie jemy. Post pokazuje nam prawdę o nas, bo jest głęboko związany z wieloma wielkimi ważnymi wartościami. Możemy spojrzeć na post jako punkt wyjścia do poważnej diagnozy samego siebie. Bo może być tak, że nie brakuje nam w życiu post, tylko czegoś o wiele bardziej poważnego. Myślę, że tych sensów trochę nam Pan Bóg pozwoli wydobyć. (…)

Post ma sens eschatologiczny. Jeśli nie pościsz, to może jest tak, że już na nic nie czekasz? Już cię zadowala taki stan spotkania z Bogiem, jaki masz. Taka wiara, jaką masz. Taka zażyłość z Bogiem, jaką masz. Na nic nie czekasz. A tymczasem Kościół jest w ciągłym napięciu, ciągle niezadowolony z tego, co ma, ciągle nienasycony, ciągle czeka. Oczywiście zbawienie jest dokonane przez Chrystusa, ale w nas nie jest jeszcze dopełnione. W nas jest jeszcze ciągle napięcie między Bogiem a grzechem i jeśli ono jest we mnie, to będę pościł, bo mam poczucie, że Oblubieniec nie jest ze mną w pełni. Ta relacja nie jest jeszcze w pełni oblubieńcza, a ponieważ nie jest - poszczę. Przeczytałem kiedyś piękne zdanie: „Kiedy jednak Chrystus wstąpił do nieba, został dosłownie oderwany od naszego wejrzenia, więc cierpimy głód - nie ciała, lecz miłości".

Cierpimy głód - nie ciała, lecz miłości. Autor tego zdania to człowiek, który rozumiał post. Oblubieniec został zabrany. Pan młody został zabrany i on pości. Ma w sobie głód nie ciała, tylko miłości. Czy macie w sobie głód miłości?

Cytaty o modlitwie i poście pochodzą z książki : Bp Grzegorz Ryś - „REKOLEKCJE Modlitwa, post, jałmużna".

Wydawnictwo „znak" - Kraków 2013